Ekspresowa regeneracja ust z Eveline - Extra Soft Bio, Serum regenerujące do ust.
Do tej pory o typowych pomadkach ochronnych do ust nie pisałam zbyt wiele. Dlaczego? Ano dlatego, że mało która pomadka zasługuje na dłuższą recenzję. Z tą dzisiejszą jest zdecydowanie inaczej - zasłużyła sobie na pochwałę, więc jej to zafunduję. A niech sobie ma! O! :D
Serum do ustę Eveline Extra Soft Bio dorwałam jeszcze będąc na urlopie. Całkiem przypadkowo trafiła w moje ręce, bo polowałam raczej na pomadkę Oeparol. Że tej nie znalazłam, to wzięłam cokolwiek, co miałoby ulżyć moim biednym ususzonym ustom. I dobrze zrobiłam, że złapałam ze serum do ust Eveline.
Opakowanie - plastikowe, sztyft, dość solidny, nie rozpadł mi się, nie popękał, napisy się nie starły. Biały krzyżyk na czerwonym tle, który widnieje na opakowaniu do złudzenia przypomina mi Neutrogenę. Hmmm, czyżby producent chciał nam coś powiedzieć? ... ;P
Konsystencja - pomadka jest na tyle miękka, że gładko rozprowadza się na ustach. Nie jest problematyczna jeśli dobrze się z nią obchodzimy. Nie połamała mi się, choć mam wybitne zdolności do psucia wszystkiego co mi wpadnie w ręce. No ale wysuwałam tylko końcówkę do posmarowania ust, a nie pół opakowania.
Smak - gorzkawy. Niestety czuć gorycz w ustach podczas stosowania tego serum. Przykro mi to stwierdzić, ponieważ na pewno niektórych tym smakiem zrazi do siebie. Mi ten posmak nie przeszkadza, przypomina mi smaczek grejpfruta ;P
Działanie - ten podpunkt sobie bardzo chwalę. Serum do ust Eveline zrobiło z moimi ustami to, czego wiele pomadek zrobić nie potrafiło - zregenerowało je! Wow. Tego się nie spodziewałam, ale po kilku użyciach tej pomadki moje usta stały się miękkie, pęknięcia zniknęły, a usta przestały szczypać i domagać się kolejnej i kolejnej dawki nawilżenia tudzież natłuszczenia. Stosując to serum nie muszę się obawiać o zakrwawione usta niczym krwawa Mery od pozadzieranych skórek.
Kilka dni wzmożonej regeneracji - zdało egzamin. Teraz wystarcza używanie od czasu do czasu, aby utrzymać efekt gładkich ust.
Kolor - pomadka jest bezbarwna, nadaje ustom jedynie połysk niczym najzwyklejszy ze zwykłych błyszczyk. Nie ma żadnych drobinek, nie robi żadnej poświaty czy innych udziwnień. Dla mnie - może być :)
Wydajność - nie wiem czy mam tylko takie złudzenie optyczne, ale serum dość szybko się "kurczy". Staram się go oszczędzać i używam zamiennie z innymi balsamami, ale po miesiącu stosowania powoli dobijam do dna, co u mnie jest rzeczą niespotykaną ;)
Cena - ja kupiłam w Biedronce za jakieś 4zł, ale można je dorwać też w Rossmanie czy innych drogeriach. Myślę, że to serum nie powinno być towarem deficytowym ;P
Serum do ustę Eveline Extra Soft Bio dorwałam jeszcze będąc na urlopie. Całkiem przypadkowo trafiła w moje ręce, bo polowałam raczej na pomadkę Oeparol. Że tej nie znalazłam, to wzięłam cokolwiek, co miałoby ulżyć moim biednym ususzonym ustom. I dobrze zrobiłam, że złapałam ze serum do ust Eveline.
Opakowanie - plastikowe, sztyft, dość solidny, nie rozpadł mi się, nie popękał, napisy się nie starły. Biały krzyżyk na czerwonym tle, który widnieje na opakowaniu do złudzenia przypomina mi Neutrogenę. Hmmm, czyżby producent chciał nam coś powiedzieć? ... ;P
Konsystencja - pomadka jest na tyle miękka, że gładko rozprowadza się na ustach. Nie jest problematyczna jeśli dobrze się z nią obchodzimy. Nie połamała mi się, choć mam wybitne zdolności do psucia wszystkiego co mi wpadnie w ręce. No ale wysuwałam tylko końcówkę do posmarowania ust, a nie pół opakowania.
Smak - gorzkawy. Niestety czuć gorycz w ustach podczas stosowania tego serum. Przykro mi to stwierdzić, ponieważ na pewno niektórych tym smakiem zrazi do siebie. Mi ten posmak nie przeszkadza, przypomina mi smaczek grejpfruta ;P
Działanie - ten podpunkt sobie bardzo chwalę. Serum do ust Eveline zrobiło z moimi ustami to, czego wiele pomadek zrobić nie potrafiło - zregenerowało je! Wow. Tego się nie spodziewałam, ale po kilku użyciach tej pomadki moje usta stały się miękkie, pęknięcia zniknęły, a usta przestały szczypać i domagać się kolejnej i kolejnej dawki nawilżenia tudzież natłuszczenia. Stosując to serum nie muszę się obawiać o zakrwawione usta niczym krwawa Mery od pozadzieranych skórek.
Kilka dni wzmożonej regeneracji - zdało egzamin. Teraz wystarcza używanie od czasu do czasu, aby utrzymać efekt gładkich ust.
Kolor - pomadka jest bezbarwna, nadaje ustom jedynie połysk niczym najzwyklejszy ze zwykłych błyszczyk. Nie ma żadnych drobinek, nie robi żadnej poświaty czy innych udziwnień. Dla mnie - może być :)
Wydajność - nie wiem czy mam tylko takie złudzenie optyczne, ale serum dość szybko się "kurczy". Staram się go oszczędzać i używam zamiennie z innymi balsamami, ale po miesiącu stosowania powoli dobijam do dna, co u mnie jest rzeczą niespotykaną ;)
Cena - ja kupiłam w Biedronce za jakieś 4zł, ale można je dorwać też w Rossmanie czy innych drogeriach. Myślę, że to serum nie powinno być towarem deficytowym ;P
Kupiłam ją i po kilku dniach oddałam mamie, bo choć działanie było niezłe, nie mogłam znieść tego paskudnego smaku, bleee... Wystarczyło, że raz oblizałam usta i przez godzinę czułam tę gorycz niemal w gardle...
OdpowiedzUsuńNa mnie ten smak działa motywująco - nie mam ochoty na jedzenie, a co za tym idzie nie podjadam ;P hehe :)
Usuńmam i bardzo sobie chwalę :D zwłaszcza ten zapach <3
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! :D
Hmmm, chyba dziwna jestem, bo zapachu szczerze mówiąc nie wyczuwam zbyt mocno.
UsuńTroche boję się tego smaku, ale poza tym nigdzie jeszcze jej nie wiedzialam.
OdpowiedzUsuńOj tam, smak da się przeżyć :D
UsuńSzkoda, ze nie zrecenzowałaś jej wcześniej :? W zeszłym tygodniu kupiłam Alterrę. Ale nic straconego :D
OdpowiedzUsuńja muszę wykończyć mojego Tisane:)
OdpowiedzUsuńJaki dziubek:D Ja mam teraz Oeparol też z Biedronki:D
OdpowiedzUsuńja mam teraz nadmiar kosmetyków do pielęgnacji ust :P obecnie zakochałam się w czekoladowej wazelinie z Flosleku :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że też masz wrażliwe usta... Moje pod wpływem niekorzystnych czynników zewnętrznych pękają aż do krwi, dlatego muszą być chronione grubszą warstwą pomadki ochronnej... Też długo szukałam swojego ideału i przyzwyczaiłam się, że co miesiąc muszę kupować kolejne opakowanie...
OdpowiedzUsuńHej, otagowałam Cię do włosowego TAGa :)
OdpowiedzUsuńhttp://kosmetyki-orlicy.blogspot.com/2012/10/tag-moje-wosy-w-piguce.html