Tydzień z bublami. Część I - Taft Volume Powder.
Ostatnio mam takiego pecha, że ciągle trafiam na beznadziejne kosmetyki. Trochę mi się już tego zebrało, więc ten tydzień opatrzyłam mianem tygodnia z bublami. Zdecydowałam, że lepiej jest opowiedzieć o tych koszmarach i ostrzec Was, żebyście przypadkiem się na nie nie nadziały tak jak ja ;)
Część I - Taft Volume Powder.
Puder do stylizacji włosów. Skusiła mnie reklama w TV, pomyślałam, że to może być jakiś sposób na moje wiecznie oklapnięte włosy.
Wygląd - metalowa puszka, zamykana plastikowym wieczkiem. Niepozorne, małe opakowanie mieszczące biały puder.
Puder jak puder. Biały, sypki, konsystencja zbliżona do mąki. Po wysypaniu na rękę mam jakieś przedziwne uczucie jakby był taki...jak talk, ale jakby metaliczny. Trudno jest mi to precyzyjnie określić.
Jak się go wysypuje? Przez małe dziureczki w wieczku.
Jak należy puder ten stosować? Odpowiedzi udziela producent:
No, a co obiecuje nam producent? Co można uzyskać dzięki temu pudrowi?
Tyle już wiemy. A co sprawiło, że zakwalifikowałam ten produkt do kategorii buble? Już opowiadam.
Próbowałam kilkakrotnie dogadać się z tym pudrem, ale za każdym razem kończyło się tak samo... Moje włosy bezpośrednio po aplikacji pudru są przerażają naelektryzowane! Zbliżenie się do kogoś/czegoś powoduje przyklejanie się moich włosów do danej rzeczy/osoby. Poprawienie włosów jest niemożliwe, chyba, że wcześniej umoczoną w wodzie ręką. Kiedy już odpuszczałam dalszą walkę i decydowałam się na wyjście z domu mając na włosach ten puder, to już po kolejnych 30 minutach włosy były oklapnięte dokładnie tak samo jak przed aplikacją specyfiku. Mało tego, kiedy chciałam włosy poprawić, rozczesać - nie dało się, były strasznie splątane. Więc wyczesanie kosmetyku nie wchodzi w grę. Żeby było śmieszniej włosy strasznie matowieją. Tracą naturalny połysk, wyglądają nieświeżo.
Chciałabym powiedzieć choć jedno dobre słowo na temat tego pudru, ale niestety nie mogę. To totalna porażka. Odradzam zakup, omijajcie szerokim łukiem. No chyba, że jesteście masochistkami i chcecie sobie robić krzywdę ;)
A, dla chętnych skład:
Część I - Taft Volume Powder.
Puder do stylizacji włosów. Skusiła mnie reklama w TV, pomyślałam, że to może być jakiś sposób na moje wiecznie oklapnięte włosy.
Wygląd - metalowa puszka, zamykana plastikowym wieczkiem. Niepozorne, małe opakowanie mieszczące biały puder.
Jak się go wysypuje? Przez małe dziureczki w wieczku.
Jak należy puder ten stosować? Odpowiedzi udziela producent:
No, a co obiecuje nam producent? Co można uzyskać dzięki temu pudrowi?
Tyle już wiemy. A co sprawiło, że zakwalifikowałam ten produkt do kategorii buble? Już opowiadam.
Próbowałam kilkakrotnie dogadać się z tym pudrem, ale za każdym razem kończyło się tak samo... Moje włosy bezpośrednio po aplikacji pudru są przerażają naelektryzowane! Zbliżenie się do kogoś/czegoś powoduje przyklejanie się moich włosów do danej rzeczy/osoby. Poprawienie włosów jest niemożliwe, chyba, że wcześniej umoczoną w wodzie ręką. Kiedy już odpuszczałam dalszą walkę i decydowałam się na wyjście z domu mając na włosach ten puder, to już po kolejnych 30 minutach włosy były oklapnięte dokładnie tak samo jak przed aplikacją specyfiku. Mało tego, kiedy chciałam włosy poprawić, rozczesać - nie dało się, były strasznie splątane. Więc wyczesanie kosmetyku nie wchodzi w grę. Żeby było śmieszniej włosy strasznie matowieją. Tracą naturalny połysk, wyglądają nieświeżo.
Chciałabym powiedzieć choć jedno dobre słowo na temat tego pudru, ale niestety nie mogę. To totalna porażka. Odradzam zakup, omijajcie szerokim łukiem. No chyba, że jesteście masochistkami i chcecie sobie robić krzywdę ;)
A, dla chętnych skład:
A miałam go kupić uf jakie szczęście używalaś może tego z got2b?:)
OdpowiedzUsuń@ Makeupmama - nie, nie używałam do tej pory żadnego. i już mnie chyba nikt nie przekona do takiego wynalazku ;)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że ja nie stylizuję włosów, tylko rano poświęcam dwie i pół minuty na rozczesanie + mgiełkę wzmacniającą + ewentualnie jakieś związanie ich :)
OdpowiedzUsuńszkoda, że akurat na same buble trafiasz. :(
OdpowiedzUsuńnie lubię tego
OdpowiedzUsuńjakies niewypały podobnie czytalam o got2b i jakis innych.. w sumie boje sie kupic podobne kosmetyki bo nie wiadomo..
OdpowiedzUsuńA byłam nim zainteresowana... i to całkiem poważnie:)
OdpowiedzUsuńU mnie te pudry też się nie sprawdzają...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że matowi włosy :(
OdpowiedzUsuńmiałam puder got2be i też był beznadziejny :( sklejał, matowił, nic nie unosił :( Za to mojemu chłopakowi pomógł :)
OdpowiedzUsuńnie ufam takim produktom :) mam wrażenie że fundujemy sobie łupież tymi puderkami :D
OdpowiedzUsuńJa mam puder z got2be i też okazał się dla mnie bublem. Ale może dlatego, że nie cieniuję włosów [wiem, ze u dziewczyn z mocno pocieniowanymi włosami daje fajny efekt]
OdpowiedzUsuńO tym pudrze nie słyszałam ani jednej dobrej opinii...
OdpowiedzUsuńJa też go kupiłam, skusiła mnie promocyjna cena. Użyłam go kilka razy i faktycznie, cudów nie ma. Mnie natomiast w nim denerwuje najbardziej to, że zostaje na włosach w postaci takiego delikatnego "oszronienia" i wyglądam, jakbym była siwa.
OdpowiedzUsuńJa też go kupiłam, skusiła mnie promocyjna cena. Użyłam go kilka razy i faktycznie, cudów nie ma. Mnie natomiast w nim denerwuje najbardziej to, że zostaje na włosach w postaci takiego delikatnego "oszronienia" i wyglądam, jakbym była siwa.
OdpowiedzUsuńKurcze, a chciałam go kupić... :D swojego czasu spotykałam się tylko z pozytywną opinią na temat tego pudru :) zniechęcił mnie maksymalnie fakt, że włosy przy nim matowieją - nie dosyć, że ja muszę się nieźle nagimnastykować, żeby na swoich kręciołkach osiągnąć jakikolwiek blask to jeszcze miałby mi go popsuć? OOO NIE! :D
OdpowiedzUsuńJa z tej serii posiadam jedynie piankę :) chciałam się kiedyś skusić na ten puder, ale jednak postanowiłam poczekać na więcej recenzji.
OdpowiedzUsuń