Peeling niczym pumeks o zapachu chemicznego arbuza.

Peeling peelingowi nierówny - tak jak zresztą jest i w przypadku innych kosmetyków. Jeden peeling będzie mieć ostre drobinki, inny będzie kremowy i delikatny. Ten o którym dziś będę pisać to istny terminator wśród peelingów ;) Po szczegóły zapraszam nieco niżej :)


Opakowanie - plastikowa, przezroczysta, miękka tubka. Da się wycisnąć peeling do ostatniej kropli. Wygodne, poręczne, ale szczerze mówiąc brzydkie to opakowanie.
Konsystencja -żelowa, ma w sobie bardzo dużo drobniutkich drobinek i trochę nieco większych w kolorze czerwonym.
Zapach -jak w tytule - chemiczny arbuz ;) Czuć tą świeżość arbuza, ale zabić ją próbuje chemiczny, nieprzyjemny aromat.
Działanie - ściera naskórek niczym tarka czy też pumeks ;) Dla cery wrażliwej ten terminator będzie katorgą, więc lepiej z nim nie ryzykować. Cera normalna będzie mu wdzięczna. Drobinki peelingujące są bardzo ostre i jest ich naprawdę dużo. Faktycznie po takim starciu peelingiem skóra staje się automatycznie gładsza, bardziej miękka i gotowa na porcję odżywienia :D
Wydajność -ciężko określić, bo używałam kilku peelingów zamiennie. Niemniej jednak wystarczył mi na kilka miesięcy używania. Podejrzewam, że przy regularnym stosowaniu da się z nim rozprawić w jakiś miesiąc lub dwa.
Pojemność -75ml.
Cena -około 4-6zł.


Jeżeli potrzebujecie silnie ścierającego peeling mechanicznego i nie zabije Was zapach, to możecie śmiało sięgnąć po ten peeling. Ja jednak wolę wybrać coś bardziej delikatnego, bo miewam kłopoty z naczynkami i zaczerwienieniami na twarzy. Dlatego ostatnio zakupiłam mniej inwazyjny peeling enzymatyczny. Zobaczę jak ten zadziała. Choć od czasu do czasu lubię poczuć to ścieranie na twarzy ;P

Komentarze

  1. no to już niestety nie jest peeling dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię takiego papieru ściernego do twarzy :). Ale może na stopy by się nadał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee, ja tam lubię od czasu do czasu poczuć "tarcie" ;P
      A na stopy nie próbowałam ;)

      Usuń
  3. A ja lubię takie mocne zdzieracze, rozglądnę się za nim ale najpierw powącham:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na twarz to może niekoniecznie, ale ciekawa jestem, jak spisałby się w roli peelingu do ciała?

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię takie zdzieraki, więc chętnie po niego sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasem lubię poczuć takie tarcie ;) ale do stałej pielęgnacji to wybieram mniej ostre;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mimo wszystko wykorzystałabym go na pewno na ciało, ale na twarz też bym wypróbowała. Kosztuje zaledwie kilka złotych więc można spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  8. lubię mocne zdzieraki, wtedy czuję, że żyję;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam wersję brzoskwiniowa i jest bardzo delikatna :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdzieraki u mnie sprawdzają się najlepiej, tylko przeraziłaś mnie tym chemicznym zapachem :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja ostatnio unikam peelingów, wiem że peelingi są dobre, ale jakoś się odzwyczaiłam. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ojj nie wiem czy mja skóra by to wytrzymała heh :)

    OdpowiedzUsuń
  13. szkoda, że chemią trąci

    OdpowiedzUsuń
  14. hm, ciekawe :D lubię mocne zdzieraki, ale zapach odstrasza :P

    OdpowiedzUsuń
  15. Miałam go jakiś czas temu i niestety był zbyt ostry, dlatego stosowałam go na stopy. W końcu moje pięty nie były takie szorstkie;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Rodzynko, bardzo przytulnie i miło u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja właśnie teraz będę miała pierwszą przygodę z peelingiem enzymatycznym i jestem bardzo ciekawa jak będzie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Obserwatorzy