Truskawką w usta! The Body Shop Strawberry Lip Balm.
Kosmetyki The Body Shop zna chyba każda osoba obracająca się w kosmetycznej blogo- czy też vlogosferze. Czy to ze słyszenia, widzenia, czy też takowe sama posiada. Zdecydowanie najpopularniejsze i najbardziej rozchwytywane są ich masełka do ciała. Aleeeee... Że ja za masłami do ciała nie przepadam, rzadko ich używam, mam jeszcze kilka sztuk do zużycia, to wpadając do sklepu TBS nie wyciągnęłam łapki po masła do ciała, a po inne kosmetyki, które zdecydowanie bardziej mi się przydadzą. Takim kosmetykiem jest balsam do ust o zapachu truskawki.
Pomijając to, że kocham smak i zapach truskawek, to kupiła mnie tutaj szata graficzna tej pomadki. W pop-artowym stylu, różowa, dziewczęca - jednym słowem urocza. Więc gdy tylko ją zobaczyłam, powąchałam tester, przejechałam nim po ręce, to ... przepadłam :)
Za 5g pomadki/balsamu do ust zapłaciłam 4,50 Euro, czyli po przeliczeniu daje to jakieś 18zł. Jak na pomadkę, to wydawać by się mogło, że jest to spora suma. Ale zaryzykowałam i w ciemno wzięłam pomadkę ze sobą. Nie żałuję, a wręcz uważam, że jest warta swojej ceny.
Ale może zacznę od narzekania. Otóż mimo iż kupiłam pomadkę oryginalnie zapakowaną, szczelnie pozaklejaną folią, była ona zakopana gdzieś na dnie słoiczka z tymi pomadkami, to i tak trafił mi się jakiś nieciekawy egzemplarz. Po otwarciu rozczarował mnie jej kolor. Liczyłam na truskawkową czerwień, a moja była jakaś wyblakła, wypłowiała... Mówię no nic, trudno, może tak ma być. Ale patrząc po zdjęciach w internecie widzę, że pomadki są normalnie czerwone. No ok. Zwrócić nie pojadę, bo mam za daleko. Więc zaryzykuję - będę używać. I używałam. Z powodzeniem jak się potem okazało ;)
Balsam jest miękki, ma przyjemną dla ust konsystencję. Łatwo się rozprowadza, pozostawiając na ustach transparentną warstwę kosmetyku. Usta są nawilżone, chronione przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, a do tego ładnie błyszczą. Cenię sobie miękkość w tego typu balsamach i dzięki tej zalecie pomadka trafia do mojej podręcznej torebki. Do tego pachnie truskawkami i ma słodki smak. Z trudem powstrzymuję się przed ciągłym oblizywaniem ust :)
Jako, że z tą wersją zapachową bardzo się polubiłam, to będąc kiedyś w okolicach sklepu TBS mam zamiar zaopatrzyć się w inny wariant. I nauczona doświadczeniem, od razu po wyjściu ze sklepu otworzę opakowanie i sprawdzę jej świeżość. Żeby się potem w domu nie zdziwić...
Swoją drogą sklepy kosmetyczne i drogerie powinny zdecydowanie bardziej dbać o to, żeby kosmetyki nie były narażone na światło słoneczne, ciepło z lamp i inne warunki, które mają niekorzystne działanie na tego typu produkty.
opakowanie ma świetne :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie udały im się te opakowania :)
UsuńSzkoda, że nie pokazałaś jak wygląda na ustach :(
OdpowiedzUsuńJest transparentna, więc nie ma czego właściwie pokazywać ;)
UsuńNigdy nie słyszałam o tej firmie . :)
OdpowiedzUsuńhttp://wildstrawberryand.blogspot.com/
Oo, kiedyś musi być ten pierwszy raz :)
UsuńOpakowanie wymiata :D
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania :)
UsuńNieciekawa sprawa z tym kolorem pomadki... no ale, skoro działa i ma się dobrze, to chyba nie ma po co siać paniki :).
OdpowiedzUsuńJa z tej marki posiadam masło do ciala i mgiełkę. Obydwa kosmetyki przepięknie pachną :)
Szata graficzna faktycznie slodziak, ale kolor pomadki od razu mnie jakby odrzucił! ;p pomyslalby kto ze bardziej morelowa albo karmelowa będzie .. dziwny egzemplarz ;p
OdpowiedzUsuńNo to lipa, że trafił Ci się taki egzemplarz... Na szczęście pomadka działała, jak należy ;)
OdpowiedzUsuńAle dziwnie, też bym była zaskoczona takim kolorem sztyftu - w końcu jak truskawka to powinna być czerwona:P dziwne, że się nie przejmują w salonie i nie zauważyli takiego czegoś:> może warto napisać do TBS, że w ich sklepie tam i tam trafił Ci się taki egzemplarz i niech uświadomią sprzedawczynią, że jest taki problem? :P
OdpowiedzUsuń