Balmi - wiśniowy balsam do ust

Balsam do ust to dla mnie kosmetyk niezbędny przez cały rok. Niestety mam takie usta, że szybko się przesuszają, są wrażliwe, szybko reagują na wiatr, mróz czy słońce. Dlatego zawsze w torebce, na biurku i przy łóżku mam przynajmniej po jednej pomadce ochronnej. Zawsze powtarzam, że lepiej jest zapobiegać, niż leczyć, więc wolę pilnować swoich ust niż później męczyć się kiedy już będą spękane i przesuszone.
Jak też przystało na blogerkę kosmetyczną, lubię sięgać po różne, nowe produkty, które wydają się być obiecujące. Tak też było z wiśniowym balsamem do ust Balmi. Urzekł mnie wygląd opakowania oraz wiśniowy zapach. Więc nad zakupem długo nie musiałam się zastanawiać. Myk, już jest w koszyczku! 


Samo opakowanie jest co prawda urocze, śliczne, błyszczące i do tego fotogeniczne. Brzmi idealnie? Niestety tak nie jest. Opakowanie bardzo szybko mi się zepsuło. Posiada ono w środku dwa plastikowe zaczepy, które służą do zamykania wieczka. Po kilkunastu użyciach po zaczepach zostało wspomnienie - zwyczajnie były zbyt słabe i się wyłamały. Teraz opakowanie nie nadaje się już do noszenia w torebce luzem, gdyż w każdej chwili może się samoistnie otworzyć. No trudno, Balmi - zostajesz w domu, nie ma wychodnego!


Balsam ma kształt stożka, co na początku używania jest bardzo wygodne. Jednak im większe zużycie balsamu, tym mniej wygodna staje się jego aplikacja na usta. Kwestia dłubania w opakowaniu pozostawia wiele do życzenia, ale czego się nie zrobi, aby tylko zużyć kosmetyk do końca, nieprawdaż? ;) Generalnie rzecz biorąc, zużywanie produktu można porównać do balsamów EOS, w których również pogarsza się komfort używania kosmetyku wraz ze stopniem jego zużycia.


Konsystencja i zapach produktu to dla mnie miód - malina. Balsam jest miękki, gładko sunie pod ustach pozostawiając na nich lekko błyszczącą poświatę. Zapach jest delikatny, nieuciążliwy, dość naturalny i przyjemny dla nosa. W tych dwóch kwestiach nie mam Balmi nic do zarzucenia.
Balsam nie "zjada się" szybko z ust, pozostaje na nich nawet do kilku godzin w zależności od tego czy w międzyczasie spożywamy posiłek. Balmi daje moim ustom komfort i połysk. Mam wrażenie, że faktycznie chroni moje usta przed warunkami atmosferycznymi i działa kojąco w stanach kryzysowych.


Czy jestem w stanie wybaczyć Balmi te małe potknięcia? Przez to, że jestem sroczką, uwielbiam ładne kosmetyki, urocze opakowania, a jeśli do tego produkt ładnie pachnie, to jestem w stanie wiele mu wybaczyć. Tutaj zaletą produktu jest jeszcze działanie i konsystencja produktu. Nic tak bardzo mnie nie denerwuje jak balsam do ust, który ledwo można wyskrobać z opakowania, bo jest tak twardy. Tutaj mamy miękki i przyjemny produkt, który aż prosi się, żeby go używać częściej i częściej.


Mimo kilku niedogodności związanych z używaniem balsamu do ust Balmi polubiłam się z nim. Daje mi efekt, którego oczekuję, a przy tym ładnie wygląda na toaletce. Nie wiem jak sprawują się inne wersje zapachowe i ich opakowania, więc jeśli miałyście kiedyś styczność, to dajcie mi znać! Bo być może skuszę się kiedyś na inny zapach Balmi? Kto wie?

Komentarze

  1. Wygląda na prawdę cudownie!
    Nigdy nie miałam. Ale z chęcią bym go wypróbowała :)

    https://anastyle14.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie też zamknięcie poległo i tylko w domu się nadawał ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. miałam inną wersję, nie pamiętam jaką ale w czerwonym lub różowym opakowaniu, nie takim lustrzanym.
    eos ma lepszy skład i łatwiej się zakręca

    OdpowiedzUsuń
  4. BALMI nie miałam, ale uwielbiam EOS :)

    OdpowiedzUsuń
  5. nigdy o nim nie słyszałam, ale jaki on piękny!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Obserwatorzy