Jajko Ebelin po dwóch miesiącach używania.

Najpierw był wielki szał na BeautyBlender. Potem zaroiło się od wszelakich podróbek. Wiele pozytywnych opinii naczytałam się o jajku Ebelin. Bo tanie, bo wygodne, bo jest prawie jak BeautyBlender. Długo się opierałam tym "cudom", ale jak już mieszkam te kilkanaście kilometrów od Drogerie Markt, to wreszcie uznałam, że czas się przekonać o tym, czy faktycznie to gąbczaste jajo jest takie ekstra. 


Dla tych osób, które jeszcze nie wiedzą z czym tą różową gąbkę się je, już tłumaczę. Otóż jajeczko Ebelin służy do nakładania podkładu na twarz. Podobno można na sucho i na mokro. Ja próbowałam tylko na mokro. A na mokro, czyli - namaczamy gąbkę w wodzie, po czym powiększa ona swoją objętość, puchnie, rośnie - zwał jak zwał. Następnie odciśniętą i wilgotną gąbką nakładamy na twarz podkład. Szerszą częścią traktujemy większe rejony twarzy typu policzki, czoło, a tą cienką, szpiczastą końcówką dochodzimy do trudno dostępnych miejsc jak na przykład płatki nosa. Każdorazowo po użyciu dokładnie myjemy/pierzemy/czyścimy gąbkę i zostawiamy do wyschnięcia. Tak w skrócie to wygląda. A jak jest w praktyce?


Po wyjęciu jajka z opakowania byłam zachwycona jego delikatną strukturą. Dotykanie go jest czystą przyjemnością. Z ciekawości od razu włożyłam je pod kran i odkręciłam kurek z wodą. Faktycznie zwiększyło swoją objętość! Kiedy nadeszła pora na pierwszą próbę tego różowego jajka miałam mieszane uczucia. Osobiście nie lubię na twarzy efektu "glow", a po aplikacji podkładu tym jajkiem efekt ów uzyskałam. No trudno, puder w ruch i to ujarzmiłam. Czas na mycie gąbeczki. No dla mnie katorga. Już wolę prać swoje pędzle ;) Odnoszę wrażenie, że jajko Ebelin trudno jest doprać do czystości i trzeba mu poświęcić więcej czasu niż np. pędzlowi do podkładu. A że ja rano nigdy nie mam dużo czasu, to...jajka używam sporadycznie. No ale jajo nie poszło całkiem w odstawkę. Nie byłabym sobą, gdybym go dokładnie nie przetestowała. I tak wysnułam wnioski następujące: jajo z niektórymi podkładami współpracuje lepiej, z innymi gorzej. Nie odkryłam jeszcze od czego to zależy, ale mam nadzieję, że niedługo do tego dojdę.


To co widzicie na powyższych dwóch zdjęciach, to spustoszenia jakie powstały w wyniku mojego użytkowania różowego jajka. Nie żebym to zrobiła specjalnie! A gdzie tam! dziura powstała podczas jednego z pierwszych myć gąbki, zrobiłam to nieświadomie, choć jakichś długich czy ostrych pazurów nie mam. A na drugiej fotce widać, że nie mogę gąbki do końca doprać, co niekoniecznie mi się podoba. Wypadki chodzą po jajkach, no trudno. Przynajmniej wiem już o co tyle szumu i wiem, że więcej na takowe jajo się nie skuszę. Wracam pokornie do swoich pędzli.

Komentarze

  1. Mam to jajeczko i spisuje się całkiem nieźle, chyba wolę je (Ebelin, RT, BB) od pędzli ;) Ale upodobania są różne, jedni wolą jaja, inni pędzle a jeszcze inni palce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, sama też często jak się "zapomnę", to rozprowadzam podkład palcami ;)
      A nie niszczy się to Twoje jajko???

      Usuń
  2. "wypadki chodzą po jajkach" :D Może jestem staroświecka, ale nie wyobrażam sobie nakładania podkładu czymkolwiek innym, niż pędzlem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, staroświecka to byś była, gdybyś nakładała podkład tylko palcami ;P

      Usuń
  3. Ja mam chiński odpowiednik tego jajeczka, który kosztował mnie około 7 zł i mam go nieprzerwanie od lutego w nienaruszonym stanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, to jednak made in China czasami daje radę ;)

      Usuń
    2. chińskie jajeczko jest bardzo twarde, przynajmniej to moje

      Usuń
  4. nie miałam tego,ale ciekawa jestem )

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam, używałam bardzo często, ale od około dwóch miesięcy podkład nakładam... palcami ;) Wydaje mi się, że to zależy od podkładu, akurat Healthy Mix, który mam obecnie świetnie się rozprowadza palcami. A co do gąbeczki to jest ok, ale dla mnie troszkę za twarda, trudno ją domyć na tip top i też zrobiło mi się takie pękniecie ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam na twardość gąbki nie narzekam, jest taka miła w dotyku, że ach.... ;)
      Czyli nie tylko ja jestem taką "sierotą", że psuję wszystko w takim tempie ;)

      Usuń
  6. Kupiłam podobne na allegro i u mnie średnio się sprawdzało, też zaczęło pękać... Pewnie nie ma to jak oryginalny BB:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś po tej przygodzie nie mam zamiaru kupować oryginalnego BB. Zraziłam się ;)

      Usuń
  7. Ja osobiście bardzo lubię nakładać podkład zwykłą gąbeczką do make-up'u. Pędzel też jest ok, ale wydaje mi się, że gąbeczka bardziej kryje i nie trzeba już później nic poprawiać paluchami, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja zwykłych gąbeczek w ogóle nie trawię, to już wolę samymi palcami się maziać ;)

      Usuń
  8. Ja jednak z ciekawości chętnie takie jajo bym przetestowała.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś te gąbki mnie nie ciągną.. Nie wiem czemu, ale ciągle są mi obojętne :D

    OdpowiedzUsuń
  10. ja mam gąbkę syis i tragedia
    już po pierwszym myciu takie jest jak Twoje

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja bardzo lubię to jajko. U mnie wytrzymuje ok. 6 miesięcy. Jest tanie i dobre.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Obserwatorzy