Zużyte, wyrzucone po raz drugi :)

Druga odsłona serii o kosmetykach, które zużyłam w ciągu kilku minionych miesięcy. Trochę tego uzbierałam, ale nie będę uprzedzać faktów. 


Czy znalazły się tutaj jakieś objawienia, hity a może trafił się jakiś bubel? Jeżeli macie ochotę się dowiedzieć, to zapraszam do lektury!


Lakiery do włosów to przy moich "piórkach" konieczność. Bez lakieru moje włosy latają wszędzie i przeszkadzają mi w codziennym funkcjonowaniu. Do tej pory namiętnie używałam lakieru Taft, jednak zdarzyło mi się go zdradzić z lakierem Wellaflex.To nie był dobry wybór. Rozpyla lakier zamiast w formie lekkiego sprayu to jako mokrą mgłę. Włosy wyglądają po nim nieświeżo. Taft wygrywa. 


Mydełka Alterra. Robię się nudna i przewidywalna z takimi zużyciami? Nie szkodzi - świadczy to o mojej higienie osobistej :D


Porządki w zasobach lakierowych zaowocowały wyrzuceniem zgluciałego Seche Vite. Teraz zamiast niego używam szybkoschnącego top coatu Astor. 
Maseczka do twarzy Equilibra. Mimo iż to miniatura, to posłużyła mi na dwa użycia. Przyjemnie wygładza twarz, ale za to okropnie śmierdzi. Niestety ten zapach ją u mnie dyskwalifikuje... 
Żel pod prysznic jakiejś nieznanej mi firmy. Dostałam w prezencie, to zużyłam. Ale szału nie robił, więc nie żałuję, że marki nie znam ;P 
Odżywka L'Oreal dodana do farby do włosów. Taka mała, niepozorna, a wystarcza a kilka użyć w zależności od długości włosów. I świetnie działa na włosy, wygładza je, dobrze się rozczesują i są lśniące. 


Te dwa "twarzowe" produkty doczekały się już swoich wpisów na blogu. O toniku pisałam TUTAJ, a o dwufazie z kolei TUTAJ :) 


I kolejne dwa zmywaki do twarzy. Micel Nivea mi totalnie nie leży, ale za to płyn do demakijażu oczu robi wrażenie. Zużyłam kilka opakowań i na pewno będę do niego jeszcze wracać. 


Miętowy peeling do twarzy Queen Helene służył mi długo i wiernie, ale nadszedł czas by się z nim pożegnać. A szkoda, bo choć używałam go kilka miesięcy, to nie zdążył mi się znudzić.
Płyn do demakijażu oczu Garnier jeszcze nie doczekał się notki, a sama nie wiem czemu. Jest niezły, daje radę także z wodoodpornymi mascarami. Nie podrażnia, nie śmierdzi niczym nieprzyjemnym - nic, tylko używać :)


Solankowy peeling do ciała Hean miał być hitem jak jego cukrowy brat, a okazał się katorgą. Śmierdział okropnie czymś chemicznym, jakby szpitalem połączonym z odlewnią stali. Męczyłam go....stanowczo za długo. 
Dezodorant Synergen też już więcej u mnie nie zagości. Zostawia białe plamy, a to go dyskwalifikuje. Nie będę za nim płakać. Ale może możecie mi polecić jakiś fajny dezodorant w sprayu???


Szampony, szampony, szampony. Mają myć moje włosy i niespecjalnie im szkodzić. Niczego więcej nie oczekuję. Z tej trójki najmniej spodobał mi się Head&Shoulders, bo obciążał moje włosy. Choćbym je nie wiem jak długo potem płukała, to i tak nic nie da. 
Schauma 7 ziół okazał się być poprawny. Świetnie mył włosy, ale nieuniknione było użycie po nim odżywki, bo nieco plątał mi włosy. 
Alterra do włosów farbowanych to również całkiem przyzwoity szampon. Spisuje się w swojej roli, a do tego delikatnie i przyjemnie pachnie.


Szampon odbudowujący i pielęgnujący włosy Alterra też był całkiem przyjemny, mył i nie obciążał włosów, pachniał słodziutko i polubiliśmy się z nim :) 
Maska do włosów z granatem i aloesem Alterra to u mnie klasyk, po którego sięgam regularnie. Jest jednym z moich ulubieńców włosowych i polecam go szczerze :) 
Maska do włosów Alverde również była mi już wcześniej znana. Podobnie jak maska z Alterry znajduje u mnie swoje stałe miejsce. Moje włosy ją uwielbiają <3 


Sole do kąpieli marki Dresdener Essenz są zdecydowanie najbardziej aromatycznymi solami do kąpieli z jakimi się miałam przyjemność spotkać. Cudownie pachną, barwią wodę i świetnie się pienią.


Maseczka peel-off Efektimy była miłym urozmaiceniem, bo już dawno nie używałam tego typu maseczek. Fajnie zastygła na twarzy, elegancko ją zdjęłam. Skóra była odświeżona, promienna i wygładzona. Bardzo sympatyczna maseczka :)
Z kolei maseczki do włosów Laveramnie nie zachwyciły. Miałam wręcz wrażenie, że nic nie zrobiły. Zero efektu. Troszkę jestem rozczarowana...


Sole do kąpieli Isana to u mnie nowość. Ale wiem na pewno, że jeszcze się na nie skuszę! Zapachy są naprawdę fajne, woda po tych solach jest bardzo intensywnie kolorowa ale na szczęście na barwi ona wanny. Polecam! :) 


Kolejny umilacz kąpieli. Tym razem wielbiony przeze mnie Kneipp. Duża butla - duża przyjemność podczas kąpieli :D


I wreszcie coś z kolorówki. Udało mi się wykończyć dwa podkłady do twarzy. Maybelline pod koniec butelki zaczął mi się utleniać na twarzy. Ale na początku nie miałam z nim problemów, spisywał się dobrze. Jest lekki, delikatnie kryje, nie daje efektu maski na twarzy. 010 ivory był dla mnie wystarczająco jasny. 
Healthy mixa od Bourjois chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Mój ulubieniec wśród drogeryjnych podkładów. Więcej o nim pisałam TUTAJ :)

Komentarze

  1. Czytałam różne opinie o tym micelu od Nivea, sama jestem go ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a moja maska z alterry czeka na wypróbowanie, tyle osób ją chwali- na szczęście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mi niestety nie pasuje ten healthy mix :(

    OdpowiedzUsuń
  4. widzę tu moje ulubione szampony i podkład :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam zużywania tylu szamponow! Wiele rzeczy sobie do listy dopisalam, a podkład z maybelline tez miałam kiedyś i lubiłam : )

    OdpowiedzUsuń
  6. Mydełka z alterry bardzo lubię i mam ich spory zapas. Obecnie myję się drzewem sandałowym ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mmm, drzewo sandałowe pięknie pachnie. Taki męski zapach <3

      Usuń
  7. jestem pod wrazeniem denka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, faktycznie sporo zużyłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Z Mint Julep miałam maseczkę miętową. Niestety po kilku użyciach okazała się za mocna dla mojej buzi a szkoda bo zapach "pasty do zębów"- mietowy był bardzo fajny.
    Z podkładami zarówno z Maybelline jak i Rimmel nie mogę się współgrać. Ile bym ich nie kupiła zawsze coś jest nie tak u mnie. Jak nie zapychają, to się znów ważą, ciemnieją. Jedyną szczęsliwą w tej sytuacji jest moja siostra która je wszystkie "dziedziczy" i jest z tego powodu bardzo zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, a ja właśnie chciałam też wypróbować tą maseczkę. Zapach właśnie jest obłędny, ale jestem nieobiektywna, bo uwielbiam zapach mięty :)

      Usuń
  10. piękne zużycia, mydełka mnie kuszą :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Sporo tego :) Większość produktów znam :) może głupio spytam, ale co to te kneipp?
    http://double-identity.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kneipp to marka produkująca bardzo fajne produkty do kąpieli (i nie tylko). Tutaj miałam figowy kremowy płyn do kąpieli :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Obserwatorzy