Puder bananowy Rival de Young

Od pewnego czasu zauważyłam wielkie poruszenie związane z pojawieniem się na rynku pudru bananowego. Wiele zachwytów czytałam na temat pudru bananowego Wibo i przy okazji krótkiej rozmowy z dziewczynami na Instagramie dowiedziałam się, że w niemieckich drogeriach pojawił się odpowiednik tegoż pudru. Mowa tu o marce Rival de Young, która jest dzieckiem Rival de Loop, a przeznaczona jest głównie dla osób młodych. Byłam ciekawa czy niska cena będzie szła w parze z dobrą jakością pudru, a dodatkowo poczułam się zachęcona do zakupu po pozytywnych recenzjach znajomych. Kiedy tylko zobaczyłam w niemieckim Rossmannie puder bananowy Rival de Young sięgnęłam po niego bez wahania.


Co pisze producent o swoim produkcie? Obiecuje nam równomierne wykończenie, bez jednoczesnego zatykania porów. Puder ma lekko żółte zabarwienie, co ma pomóc w redukowaniu zaczerwienień na twarzy oraz niwelować cienie pod oczami. Puder ma także podkreślać naturalny odcień skóry. 

Brzmi świetnie, ale jestem przyzwyczajona do obietnic producentów, które jednak nie zawsze są spełniane. Więc zazwyczaj podchodzę sceptycznie do takich obiecanek-cacanek i dopóki sama czegoś nie sprawdzę, pozostaję neutralna. Nawet mimo naczytania się wielu pozytywów.


Puder zamknięty jest w plastikowym słoiczku z żółtym wieczkiem, które kolorystycznie koresponduje z kolorem banana, który jest tutaj tematem przewodnim. Bananowo pachnie także sam puder. Na początku myślałam, że mój nos płata mi figle i już podświadomie czuję zapach banana. Jednak nie pomyliłam się i czuję zapach przy każdym użyciu, a ponadto sprawdziłam inne opinie i tam także wspomniany jest lekko bananowy zapach pudru. Dla mnie nie jest to przeszkodą w używaniu ani wadą, gdyż zapach czuć tylko podczas samej aplikacji, a później już się ulatnia. No i świetnie, bo nie chciałabym przez cały dzień chodzić i roznosić za sobą zapach bananów.


Puder jest drobno zmielony i podczas aplikacji nieco pyli, ale nie jest to jakaś straszna chmura, która zapiera oddech na kolejne 3 minuty. Stosowałam go na różne sposoby - zarówno na całą twarz, na różne podkłady, ale zdarzało mi się nakładać go tylko pod same oczy. Przyznam, że w zależności od dnia wygląda on na twarzy lepiej lub gorzej. Zwłaszcza na początku nie miałam wyczucia jak go używać i wtedy byłam z niego średnio zadowolona. Z czasem zauważyłam, że aby spełnił moje oczekiwania względem zmatowienia cery, to muszę nałożyć go odrobinę więcej. 

W temacie matowienia cery, to nie spodziewajmy się po tym pudrze, iż zmatowi naszą twarz maksymalnie, na płaski mat. Daje on raczej bardziej satynowe wykończenie, spod którego po kilku godzinach próbuje przebijać się sebum i zaczynam się nieco błyszczeć. Ale wtedy wystarczy mała poprawka i wszystko wraca do normy.  Pod oczami zachowuje się bardzo dobrze, nie zbiera się w zmarszczkach i trzyma się przez cały dzień.


Lekko żółty odcień pudru niektórym może przeszkadzać, a dla innych może okazać się strzałem w dziesiątkę. Mnie latem, kiedy jestem nieco opalona, taki kolor nie przeszkadza, bo przynajmniej nie bieli dodatkowo skóry. Twarz przypudrowana tym lekko żółtym pudrem wygląda zdrowo i naturalnie. Puder świetnie też wyrównuje koloryt cery, kiedy jest nałożony na twarz bezpośrednio, bez uprzedniego traktowania jej podkładem. Skóra jest wtedy lekko zmatowiona, ale wygląda świeżo.


Puder bananowy sprawdził się u mnie, posiadaczki cery normalnej w kierunku mieszanej. Jednak ja nie oczekiwałam od niego zbyt wiele i musiałam się nauczyć jak z nim pracować. Jak na produkt kosztujący zaledwie 3€ spisuje się dobrze. Nie tworzy maski ani płaskiego matu na twarzy. Jeśli zależy Wam na naturalnym wyglądzie, to powinien się u Was sprawdzić. No i oczywiście jeśli lubicie zapach bananów, bo podczas aplikacji jest on wyczuwalny.
Miałyście już kiedyś puder bananowy? Jeśli tak, to dajcie znać jak się u Was sprawdził! :)

Komentarze

  1. Mam nieco inną cerę, w strefie T lubi się mocno przetłuszczać, więc obawiam się, że mógłby nie dać rady :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Obserwatorzy