Maseczka oczyszczająca Glamglow Youth Mud

Która z nas nie chciałaby zachować pięknej i gładkiej cery na całe lata i cieszyć się młodzieńczym wyglądem do późnej starości? Na rynku kosmetycznym pojawiają się coraz nowsze i ciekawsze kosmetyki, które mają nam w tym skutecznie pomóc. Cena niektórych specyfików jest porażająca, ale czego się nie zrobi dla pięknej cery? Tylko czy warto zawsze inwestować w drogie kosmetyki? Czy są one warte swojej ceny? Czy ich działanie faktycznie jest tak powalające jak obiecują nam ich producenci? 
Dziś zajmę się omówieniem kosmetyku, który kosztuje sporo (choć jest to stwierdzenie względne) i obiecuje równie dużo. 


Maska do twarzy GlamGlow, która w 10 minut ma przywrócić twarzy witalność, piękno i młodzieńczy blask. Podobno jest stosowana w Hollywood, przez filmowców i gwiazdy oraz modelki biorące udział w pokazach mody. Czy jest tak naprawdę? Tego nie sprawdzimy. Ale kosmetyk lepiej się sprzeda z taką reklamą.  


Ja zaopatrzyłam się w nieduży słoiczek o zawartości 15g maski. Za to maleństwo zapłaciłam niecałe 10€. Taka gramatura wystarcza na jakieś 4 aplikacje produktu. Biorąc pod uwagę zalecane używanie jej raz w tygodniu wystarcza na około miesiąc stosowania.


Konsystencja maski do złudzenia przypomina bardzo gęsty peeling do twarzy. Ma w sobie zatopione maleńkie drobinki oraz pokruszone listeczki. 
Dla zainteresowanych wklejam skład: 
Aqua, Montmorillonite (Volcanic Minerals),Kaolin (French Sea Clay),Magnesium Aluminum Silicate (Purified Clay),Polyethylene, Pumice (Micro Volcanic Rock),Camellia Sinensis Leaf (Green Tea Leaf),Camellia Oleifera Leaf Extract,Chamomilla Recutita Flower Extract (Chamomile),Calendula Offi­ci­na­lis Flower Ex­tract,Cucumis Sativus Extract, Hedera Helix Extract,Symphytum Officinale Leaf Extract,Lavandula Hybrida Oil, Glycerin, Parfum,Benzyl Benzoate, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool,Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethyl-,P ropylparaben, isobutyl-paraben, Diazolidinyl Urea.


Czy czułam się jak gwiazda aplikując sobie tą maseczkę? Czy po jej zmyciu zauważyłam efekt "WOW!"??? 
Zacznijmy od tego, że podczas aplikacji drobinki i listki zatopione w masie spadają spektakularnie, więc polecam nakładać maseczkę nad umywalką. Nakładając maskę już wykonujemy swoisty peeling, później zostawiamy ją na 10 minut na twarzy i pozwalamy działać. I choć nie mam cery wrażliwej, to pierwsze 3 minuty po nałożeniu cierpię na wściekłe pieczenie skóry twarzy. Co wycierpię to moje, potem jest już tylko lepiej. Maska zasycha w tempie zastraszająco szybkim przy czym jednocześnie czuć ściągnięcie  skóry twarzy. Czuję się jakbym była akurat liftingowana. Aby zniwelować nieco ten stan musiałabym lać sobie litry wody termalnej na twarz. A chyba nie o to w tym chodzi. Jednak te 10 minut z maską GlamGlow na twarzy jest do przeżycia. 
Zapomniałabym dodać kilku słów na temat zapachu. Jest to intensywny kwiatowo-perfumowy zapach. Dla mojego nosa jest to zapach całkiem przyjemny i rzekłabym nawet, że kojarzy się z czymś ekskluzywnym. No ekskluzywna jest też zdecydowanie cena regularna tej maski. 



Punkt kulminacyjny, czyli działanie. Moja cera od razu po zmyciu maski była zaczerwieniona, acz gładka. Kiedy zaczerwienienie straciło nieco mocy, mogłam organoleptycznie stwierdzić, że skóra jest wyraźnie oczyszczona i wygładzona. Przed wielkim wyjściem, ważną randką, ślubem czy inną imprezą przyjemnie jest użyć takiej maski i poczuć się dobrze w swojej skórze. 
Czy polecałabym ją na co dzień? Niekoniecznie. Uważam, że na rynku istnieje wiele innych, dobrze oczyszczających maseczek i nie trzeba koniecznie inwestować w GlamGlow. Jednak jeśli ktoś ma na to ochotę, to czemu nie. 
Dla mnie fajny sposób na poprawienie sobie samopoczucia i stanu cery przed imprezą, jak również na domowe, sobotnie SPA, kiedy chcę się poczuć wyjątkowo bez okazji, a przy tym zyskać cerę mięciutką i przyjemną w dotyku. Jest to oczywiście działanie krótkofalowe, nie sama maska uczyni nas pięknymi.  Choć nieco ułatwia uzyskanie tego stanu. 

Dajcie znać, czy znacie maseczki GlamGlow, jakie wersje polecacie. A może okazały się u Was bublem i nigdy więcej po nie nie sięgnięcie? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii. Pozdrawiam!

Komentarze

  1. Nie znam kompletnie i pewnie się to nie zmieni:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam kompletnie i pewnie się to nie zmieni:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Musiałabym na głowę upaść, żeby wydać dwie stówy na maskę do twarzy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co mi wiadomo to w perfumerii Douglas bywają ciekawe promocje z tymi maskami (były zestawy za 199zł) więc cena bywa też sporo korzystniejsza.

      Usuń
  4. Podziękuję i zrobię sobie maseczkę z glinki :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tańsza wersja :)
      Jednak sama glinka też nie daje takiego efektu - wypróbowane:D

      Usuń
  5. oj, zdecydowanie nie na studencką kieszeń ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja ostatnio zachwyciłam się wodą z filtra redox fitaqua dlatego, że jest to woda zwalczająca wolne rodniki czyli pomagająca utrzymać organizm w dobrej formie, efekty picia tej wody widać na buzi. Woda ta pomaga ustrzec się przed wieloma chorobami.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Obserwatorzy