Balsam do ust NUXE Rêve de Miel

Produkt o którym dziś mowa, trafił w moje ręce całkowicie przypadkiem. Miałam ogromną ochotę na olejek do pielęgnacji ciała i włosów NUXE, a znalazłam w korzystnej cenie cały zestaw w skład którego wchodzą: balsam do ust, krem do twarzy oraz olejek. Żal było nie kupić, zwłaszcza wiedząc, że wszystkie te kosmetyki zostaną przeze mnie szybko zużyte. 


Kilka suchych faktów od producenta (i ode mnie) na temat balsamu do ust NUXE Rêve de Miel:

  • Odżywia, regeneruje i chroni usta
  • Zawiera 78% składników naturalnego pochodzenia
  • Ma w składzie miód, masło shea, olejki roslinne, esencję z grejpfruta
  • Cena waha się od 23,90zł do ok 40-45zł 
  • Waga to 15g


Patrząc po opisie producenta - hit, cud, miód i orzeszki. Sugerując się opiniami znajomych - lepszego specyfiku nie mogłam kupić! Po otwarciu słoiczka  (ciężkiego, szklanego) zachwyt, bo zapach piękny, cytrusowy. Pewnie to zasługa esencji z grejpfruta. Ale to kwestia względna, bo pewnie znajdą się osoby, którym przeszkadza w tego typu kosmetykach tak intensywny zapach.

Konsystencja balsamu jest dość tępa, gęsta i trudna we współpracy. Ponadto nakładając kosmetyk na usta można wyczuć pod palcami, a także już na ustach, drobinki jakby peelingujące. Nie rozpuszczają się one nawet pod wpływem ciepła, a co za tym idzie osadzają się na ustach. Uniemożliwia to nakładanie na warstwę balsamu dodatkowo pomadki koloryzującej. Więc na co dzień trzeba podjąć decyzję - albo balsam NUXE, albo kolorowa pomadka. Ale już na noc spokojnie można nałożyć grubą warstwę balsamu i nie martwić się o wygląd ust.

Kosmetyk ten pozostawia na ustach matową, jakby mleczną poświatę. Kwestia gustu czy wygląda to ładnie, estetycznie i czy jesteśmy w stanie tak wyjść do ludzi. Mnie osobiście jest wszystko obojętne i jeśli chcę zregenerować swoje usta, to w tym momencie nie muszą one wyglądać jak z żurnala. Jednak mimo wszystko preferuję nakładanie tego balsamu grubszą warstwą na noc.

Opakowanie, czyli słoiczek sprawia, że nakładanie jest mało higieniczne. Lepiej jest zostawić słoik w domu i nakładać go tylko po uprzednim umyciu dłoni. Co u mnie jest w zasadzie logiczne, gdyż nakładanie balsamu na noc jest tożsame z wcześniejszą kąpielą. O higienę się w tym wypadku nie martwię.

Działanie. Czasami jest tak, że oczekiwania nie pokrywają się z rzeczywistością. Ja spodziewałam się cudów na kiju, wspaniałego specyfiku, który sprawi, że jak po dotknięciu czarodziejską różdżką będę miała miękkie i gładkie usta. Tak się niestety nie stało. Działanie porównałabym do tego jakie osiągam po użyciu masełka czy wazeliny do ust. Czuję na nich barierę ochronną, ale jako takiego nawilżenia czy natłuszczenia już niekoniecznie.


Jeśli macie ochotę na wypróbowanie tego miodowo-cytrusowego cudaka, to czemu nie. Nawet z czystej ciekawości czy się u Was sprawdzi można zakupić. Bo może akurat na Wasze usta zadziała odpowiednio i doczekacie się regeneracji, której ja nie doświadczyłam?
Zaletami tego balsamu jest niesamowita wydajność i bardzo ładny, naturalny skład. Jako kompres i ochrona na noc nadaje się świetnie, na co dzień pod pomadkę już niestety niekoniecznie.
Ja nie widzę efektu "wow" i po skończeniu słoiczka raczej do niego nie wrócę, ale znam osoby zachwycone, które zużywają po kilka opakowań i po wykończeniu jednego od razu zaopatrują się w kolejne.
Dajcie znać czy kojarzycie ten produkt, a może miałyście już z nim styczność? Jeśli tak, to dajcie znać jak się u Was sprawdził!

Komentarze

  1. Bardzo lubię go za działanie. Jednak słoiczek nie należy do moich ulubionych opakowań w przypadku tego typu produktów :(

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie....przecoch tyle ochów i achów się na jego temat naczytałam ;)
    Ale nie powiem kusi wyglądem, ja bardzo lubię szklane pojemniczki, mimo że tutaj wygoda już nie ta sama co sztyft ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Obserwatorzy