Missha Perfect Cover BB Cream No13

Dotychczas nie miałam szczęścia do kremów typu BB czy CC. Być może wynika to z tego, iż nie sięgałam po te typowe azjatyckie produkty, a kombinowałam z europejskimi kremami inspirowanymi tylko kosmetykami z sąsiedniego kontynentu. Takimi niewypałami okazały się na przykład Magiczny krem BB od L'Oreal czy też Maybelline Dream Fresh 8 w 1. Na jakiś czas dałam sobie spokój z tego typu wynalazkami, aż minionego lata zaczęłam szukać czegoś faktycznie dobrego, lekkiego, ale jednocześnie kryjącego. Po analizie recenzji i dokładnym obejrzeniu kolorów stało się - zdecydowałam się na Missha Perfect Cover BB Cream. Na lato mam ten krem w odcieniu 27, a na zimę kolor nr 13 i to właśnie o tym jasnym będzie dzisiaj mowa.


Krem Missha Perfect Cover znajduje się w dużej tubce zaopatrzonej w wygodną pompkę przez którą produkt aplikujemy. Krem ma na tyle płynną konsystencję, że nie zapycha pompki i działa ona cały czas sprawnie, bez żadnych problemów. Wspomniałam o tym, że tubka jest spora, otóż ma ona pojemność 50ml, gdzie zazwyczaj w drogeriach spotykamy podkłady w pojemnościach 20-30ml. Opakowanie jest naprawdę solidne i dobrze wykonane, więc nawet z biegiem czasu nic się z nim nie dzieje, nie ściera i wygląda porządnie.


Jako, że zimą jestem naprawdę blada, wręcz papierowo biała, to sięgnęłam po bardzo jasny odcień Missha Perfect Cover BB Cream No13. Przyznaję, że jest naprawdę przyjemnie jasny i nie ciemnieje po nałożeniu ani w ciągu dnia. Hit dla bladych twarzy! Wreszcie coś, co nie będzie się odcinać się kolorystycznie od szyi. Ale ostrzegam - to jest odcień naprawdę dla ekstremalnie jasnych cer.


Na początku nakładałam krem palcami. Jednak nie osiągałam odpowiedniego efektu, a wręcz przeciwnie - tworzyły się smugi i trudno mi było wpracować krem BB w skórę. Teraz nakładam krem gąbką do makijażu i jest to strzał w dziesiątkę. Gąbką potrafię zbudować satysfakcjonujące mnie krycie. Po takiej aplikacji zyskuję dodatkowy efekt rozświetlenia cery. Krem sam w sobie również ma rozjaśniać i rozświetlać skórę twarzy, wygląda ona na nieco mokrą, wilgotną. Dlatego też tak jak zaleca producent zawsze wykańczam makijaż pudrem. Czasami w ciągu dnia muszę jeszcze wykonać poprawkę, bo krem lubi dawać błysk po kilku godzinach. Wtedy wystarcza bibułka matująca i lekkie przypudrowanie noska.


Missha Perfect Cover BB Cream ujednolica cerę, rozświetla ją, wyrównuje koloryt i nie podkreśla niedoskonałości typu suche skórki. Trwałość produktu oceniam na dobrą, ale nie idealną. Nie nakładam tego produktu na twarz w dni, kiedy jestem ponad 12 godzin poza domem, bo z czasem zaczyna się nieco ścierać, no i jak wspominałam, lubi błyszczeć, co może wyglądać na twarzy jak tłusta poświata. Niemniej jednak na krótsze dni pracy lub w weekendy sięgam po ten krem chętnie. Robi za świetną bazę do delikatnego, codziennego makijażu. Za plus należy też wziąć wysoki filtr jaki posiada, a jest to SPF 42.


Wreszcie znalazłam krem BB w odpowiednim odcieniu i dający przyzwoite krycie! Jestem z niego naprawdę zadowolona, a kilka wad jakie posiada, typu świecenie twarzy jest do przyjęcia, bo można to łatwo skorygować w ciągu dnia. Missha Perfect Cover BB Cream okazał się być moim pierwszym produktem tego typu z którym będę mieć pozytywne wspomnienia.
Jeżeli jeszcze nie znacie tego kosmetyku, to zachęcam do wypróbowania. Być może nie nada się dla cery tłustej, ale dla suchej i normalnej powinien być odpowiedni. A jeśli miałyście już z nim styczność, to opowiedzcie o Waszych doświadczeniach z nim związanych!


Komentarze

  1. Myślałam o kupnie tego kremu, bo ma dobre opinie, ale nie wiem czy sprawdziłby się na mojej cerze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Obserwatorzy