Kosmetyczne zakupy z Polski | Uzupełniam braki
Grudzień stał u mnie pod znakiem urlopu, odpoczynku i wolnego od bloga oraz innych mediów społecznościowych. Za to zaczynam rok 2018 nowym wpisem. Krótko podsumuję moje zakupy kosmetyczne, które poczyniłam będąc na urlopie w Polsce. Jest kilka produktów, które lubię mieć w swojej kosmetyczce, a niestety nie są one dostępne w Niemczech, więc przy okazji wizyt w ojczyźnie chętnie się w nie zaopatruję. W miarę możliwości podam Wam również ceny produktów, ale niestety kilka paragonów mi zginęło, więc nie znam wszystkich cen.
Jako, że lubię kosmetyki pielęgnacyjne do ciała marki Joanna, to chętnie sięgnęłam po dwa peelingi, których wcześniej nie miałam. Są to peelingi drobnoziarniste, jeden z oliwą z oliwek, a drugi zaś z olejkiem arganowym. Każdy z nich kosztował 5,99zł, a zakupiłam je w drogerii Natura. Przyznam, że już po nie sięgałam od czasu zakupu i wydają się być całkiem przyzwoite. Niewielkie drobinki świetnie masują i ścierają naskórek. Ponadto zapach tych peelingów nie jest intensywny, co zadowoli osoby o wrażliwym powonieniu.
Maska do włosów L'Biotica Biovax złote algi i kawior była mi wcześniej znana, gdyż zdarzało mi się sięgać po jednorazowe saszetki tego produktu. Dobrze ją wspominam, więc zaopatrzyłam się w pełnowymiarowe opakowanie. Pokładam w niej ogromne nadzieje, zwłaszcza, że po podcięciu włosów chcę jak najdłużej zachować ich dobrą kondycję.
Odżywka do paznokci Eveline 8w1 znana jest już z tego, że posiada w składzie formaldehyd, który potrafi uczulić i wyrządzić krzywdę. Jednakże ja używam owej odżywki z powodzeniem, ale również robię to ostrożnie i z rozwagą, więc jak do tej pory w żaden sposób mi nie zaszkodziła. Dlatego raz do roku zaopatrzam się w butelkę tegoż produktu i ze swojej strony mogę ją dalej polecać, ale tak jak zaznaczam - należy jej używać rozsądnie.
Olejek do włosów "Bioelixire Jojoba Oil" udało mi się wypatrzyć na półkach sklepowych w dziale kosmetycznym Biedronki. Za butelkę o pojemności 20ml zapłaciłam 4,99zł, a jestem przekonana, że olejek wystarczy mi na długo. Tego typu produktów lubię używać od czasu do czasu po umyciu włosów, na wilgotne jeszcze końcówki. Dzięki temu włosy zyskują połysk i są nieco bardziej odżywione, a ponadto łatwiej się rozczesują. A ten olejek do tego jeszcze bardzo przyjemnie pachnie.
Znane i lubiane olejki pod prysznic Isana. Sama nie wiem czy mam problemy z moim wzrokiem, czy nie wiem gdzie szukać, czy też tych olejków nie ma w naszych niemieckich drogeriach Rossmann. Dlatego też skusiłam się od razu na dwie butelki owego olejku, gdyż codzienne mycie gąbki do makijażu oznacza u mnie duże zużywanie tego typu produktów. Wcześniej myłam gąbki do makijażu olejkiem do kąpieli Nivea, ale zapragnęłam zmiany i spróbowania olejków Isana. Czy się sprawdzą w tej roli to się dopiero okaże.
Jako, że jestem wielką fanką pachnących, gorących i długich kąpieli w wannie, to często próbuję nowych produktów o ciekawych zapachach, formułach i kiedy tylko trafia w moje ręce jakaś kula, galaretka czy też pianka do kąpieli, to oczywistym jest dla mnie, że muszę ją mieć. Tak też było w przypadku produkt firmy Organic Shop. Kiedy zobaczyłam ten plastikowy słoiczek wypełniony tak zwaną pianką do kąpieli, to od razu wyciągnęłam po niego dłonie. Za 450ml zapłaciłam 14,39zł. A że na razie czeka w łazience na swoją kolej, to nic Wam więcej na ten temat powiedzieć nie mogę.
Płyn micelarny Nivea o pojemności 400ml. Mój błąd. Zapomniałam, że już miałam kiedyś ten płyn i nie byłam zbyt z niego zadowolona. No ale jak już kupiłam, to zużyję. Nie zawsze promocyjna cena i duża pojemność są dobrymi doradcami podczas zakupów.
Kupić, czy nie kupić? Takie rozterki miałam przy gąbeczkach do makijażu "Artiste". Artystką raczej nie jestem, ale gąbki mogą okazać się przydatne, zwłaszcza, że moja ostatnia gąbka wyzionęła ducha. Zestaw 4 gąbeczek - 2 do podkładu i 2 do korektora kosztował jedynie 24,99zł. O dziwo gąbki okazały się być miękkie, przyjemne i wygodne w używaniu! Od czasu zakupu codziennie używam tej różowej i jak do tej pory nie widać żadnych oznak zużycia. Przyznam, że jestem pozytywnie zaskoczona. Gąbeczki znalazłam w drogerii Natura.
Na deser kosmetyki kolorowe. Mniej lub bardziej. Zawsze będąc w Polsce odwiedzam szafę marki KOBO. Albo kupuję moje perełki - znane i sprawdzone produkty, albo próbuję czegoś nowego. Tutaj widzicie puder do konturowania opatrzony numerem 406 Nubian Desert, który jest moim stałym punktem programu. Muszę go mieć w swojej kosmetyczce i to nie podlega dyskusji. Cena: 12,41zł
W szafie KOBO wygrzebałam również "Matte liquid lipstick", czyli matową szminkę w płynie (czy to jest w ogóle po polsku???) ale nie ze względu na to, że ma być matowa, tylko ze względu na urzekający kolor. Jak się okazało szminka wcale nie jest matowa (dla mnie to dobra wiadomość), a satynowa, więc można powiedzieć, że jest to tak naprawdę błyszczyk. To tylko takie ostrzeżenie dla kobiet szukających matu - w tych pomadkach nie ma matu, jest lekki połysk! Jeżeli kogoś interesuje jaki numer i kolor ma moja szminka, to już odpowiadam - 405 passiflora tea. Cu-do-wny! Cena: 9,29zł
Jako, że ostatnio stałam się nudna w temacie paznokci, to nie kupuję zbyt wielu lakierów, a już na pewno nie kupuję żadnych kolorowych, rzucających się w oczy odcieni. Nudziaki wygrywają! Tak też zakupiłam lakier do paznokci KOBO z numerem 62 silky nude, który okazał się być strzałem w dziesiątkę. Wygląda pięknie i naturalnie na paznokciach, zarówno dłuższych jak i tych krótkich. Kolejna moja miłość. Cena: 6,23zł
Oraz coś z innej parafii, a właściwie innej marki. Czyli puder bananowy Lovely. Och, jak on pachnie i smakuje ;D Rzeczywiście pachnie i smakuje słodko, co można poczuć mimowolnie podczas aplikacji produktu na skórę twarzy. Nieco pyli przez co dostaje się do naszych dróg oddechowych, ale nie jest to nieprzyjemne, ani intensywne uczucie. Ja na razie nie wyrobiłam sobie o tym produkcie opinii, więc może wypowiem się na jego temat po dłuższym czasie używania.
W szafie KOBO wygrzebałam również "Matte liquid lipstick", czyli matową szminkę w płynie (czy to jest w ogóle po polsku???) ale nie ze względu na to, że ma być matowa, tylko ze względu na urzekający kolor. Jak się okazało szminka wcale nie jest matowa (dla mnie to dobra wiadomość), a satynowa, więc można powiedzieć, że jest to tak naprawdę błyszczyk. To tylko takie ostrzeżenie dla kobiet szukających matu - w tych pomadkach nie ma matu, jest lekki połysk! Jeżeli kogoś interesuje jaki numer i kolor ma moja szminka, to już odpowiadam - 405 passiflora tea. Cu-do-wny! Cena: 9,29zł
Jako, że ostatnio stałam się nudna w temacie paznokci, to nie kupuję zbyt wielu lakierów, a już na pewno nie kupuję żadnych kolorowych, rzucających się w oczy odcieni. Nudziaki wygrywają! Tak też zakupiłam lakier do paznokci KOBO z numerem 62 silky nude, który okazał się być strzałem w dziesiątkę. Wygląda pięknie i naturalnie na paznokciach, zarówno dłuższych jak i tych krótkich. Kolejna moja miłość. Cena: 6,23zł
Oraz coś z innej parafii, a właściwie innej marki. Czyli puder bananowy Lovely. Och, jak on pachnie i smakuje ;D Rzeczywiście pachnie i smakuje słodko, co można poczuć mimowolnie podczas aplikacji produktu na skórę twarzy. Nieco pyli przez co dostaje się do naszych dróg oddechowych, ale nie jest to nieprzyjemne, ani intensywne uczucie. Ja na razie nie wyrobiłam sobie o tym produkcie opinii, więc może wypowiem się na jego temat po dłuższym czasie używania.
uwielbiam peelingi Joanna :)
OdpowiedzUsuńOj ja też i to już od dawna :)
UsuńOdżywkę Eveline znam i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że cała blogosfera ją potępiła ;D
UsuńDawno nie miałam olejku z Isany , podobno jest dobry do czyszczenia pędzli, gabeczek 😊
OdpowiedzUsuńPodobno tak, więc czas to sprawdzić :)
UsuńMoje zakupy z polski wygladaja calkiem inaczej, ale ja tez czesto przez internet zamaiwam
OdpowiedzUsuńJa z kolei nie zamawiam ;) A ciekawa jestem jak wyglądają Twoje zakupy :)
UsuńZe sto lat nie miałam peelingu z Joanny, a lubiłam te małe, owocowe :)
OdpowiedzUsuńTak! Pachniały obłędnie! Też byłam ich fanką ;)
UsuńTeż kiedyś będąc w Polsce robiłam takie zapasy. Teraz ograniczam się z bagażem i wracam do Uk z jak najmniejsza liczbą polskich kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńJa mam ten komfort podróżowania samochodem, więc ilość bagażu to nie problem ;D
UsuńHaha dziwnie się poczułam, jak napisałaś, że puder Lovely dobrze smakuje :D Też mi się czasami zdarza kupić coś, z czego nie byłam zadowolona, a już o tym zapomniałam (odnośnie Nivea). Kobo ma też takie inne pomadki Matte Lip Stain, które zastygają trochę lepiej, ale nadal nie mocno matowo. Dla mnie ta pomadka, którą pokazałaś (mam ten sam kolor nawet) to... błyszczyk :P
OdpowiedzUsuń