Make Me Bio Receptura 174 - Regenerujący krem do twarzy na noc

Wraz ze zmianą pór roku zmieniam swoją pielęgnację twarzy. Latem oczekuję od kosmetyków czegoś innego niż zimą. Kiedy tylko nadchodzą chłodniejsze, jesienne i wietrzne dni, zaczynam szukać kremów treściwych, które porządnie zadbają o moją cerę. A jako, że lubię i wspieram polskie marki, to w tym sezonie towarzyszy mi krem Make Me Bio Receptura 174. Po ponad miesiącu używania tego kremu chcę się z Wami podzielić opinią na jego temat.


Make Me Bio Receptura 174 to krem regenerujący na noc, przeznaczony dla wszystkich rodzajów cery. Skusiłam się na niego, ponieważ ma bogaty skład wypełniony naturalnymi olejami. Dla zainteresowanych przedstawiam skład produktu:

Aqua (Woda), Prunus Armeniaca (Morela) Kernel Oil*, Macadamia Ternifolia (Makadamia) Nut Oil*, Butyrospermum Parkii (Masło Shea) Butter*, Glycerin (Gliceryna), Cetearyl Glucoside, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Panthenol (Prowitamina B5), Cetyl Alcohol, Argania (Argan) Kernel Oil*, Hippophae Rhamnoides (Rokitnik) Oil, Tocopherol (Witamina E), Xanthan Gum, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Aroma Essential Oil Blend, Limonene**, Linalool**, Geraniol** *z upraw organicznych **naturalnie występujący w olejkach eterycznych



Zacznę jednak od opakowania, czyli słoiczka. Jest to solidny, szklany i ciężki słoik o pojemności 50ml, zamykany metalowym wieczkiem. Pojemnik jest przezroczysty, więc widać zużycie. Całość opakowana jest w kartonik z wyczerpującym opisem produktu. Krem należy zużyć do 6 miesięcy od otwarcia, więc mamy tutaj dość sporo czasu i przy codziennym używaniu powinno się to udać.

Po otwarciu słoiczka z kremem Make Me Bio Receptura 174 naszym oczom ukazuje się lekko żółty, gęsty krem. Można także wyczuć jego zapach - lekko ziołowy, kojarzący się z apteką. Mnie zapach nie powala, ale także nie odstrasza. Czuć go tylko podczas aplikacji, później się ulatnia.


Krem jest bardzo gęsty, ma przyjemną konsystencję i idealnie rozprowadza się na twarzy. Przyznaję, że ja sobie nigdy kremu na noc nie żałuję i nakładam go dość obficie, aby skóra nocą miała co wchłaniać. Mimo to zużycie kremu po ponad miesiącu używania jest niewielkie, co świadczy o jego dużej wydajności.

Nakładanie kremu po wieczornym demakijażu i oczyszczeniu cery jest przyjemnością. Skóra przyjmuje go bez żadnych nieprzyjemnych efektów typu szczypanie, pieczenie czy zaczerwienienie po aplikacji. A wstając rano, podczas mycia twarzy czuję jeszcze delikatną warstwę kremu na skórze.

Działanie kremu Make Me Bio Receptura 174 oceniam na piątkę z plusem. Cera jest po nim promienna, nawilżona i całkowicie pozbawiona efektu ściągnięcia. Muszę się przyznać, że od czasu kiedy zaczęłam stosować ów krem, nie sięgam po maseczki nawilżające, ponieważ kompletnie nie czuję takiej potrzeby. Jedyne maseczki których aktualnie używam, to maseczki oczyszczające.

Jedyne co w ostatnim czasie zmieniło się na niekorzyść w stanie mojej cery, to pojawiające się od czasu do czasu pojedyncze wypryski. Takie z gatunku dużych i bolesnych. Nie wiem, czy któryś ze składników mi nie służy, czy powinnam bardziej uważać na to, co jem? W każdym razie na razie łączę to z używaniem nowego kremu, gdyż nic innego w pielęgnacji nie zmieniałam, gdyż wprowadzam nowe produkty stopniowo i pojedynczo. Lubię wiedzieć jak dany produkt na mnie działa.


Krem Make Me Bio Receptura 174 regeneracja nocna można zakupić w sklepach i drogeriach internetowych, oraz w sklepie producenta TUTAJ. Cena za słoik o pojemności 50ml wynosi 74zł.

Jeżeli szukacie naprawdę treściwego, mocno nawilżającego kremu dla siebie lub bliskiej osoby, to mogę Wam ten polecić. Pozbyłam się dzięki niemu uczucia ściągnięcia skóry i przy regularnym stosowaniu cera wygląda na bardziej promienną. Jako, że niedługo zaczniemy myśleć o prezentach dla bliskich, można o tym kremie pomyśleć jako o prezencie dla mamy, siostry czy innej ciotki. Myślę, że sprawdzi się u kobiet w różnym wieku, w zależności oczywiście od potrzeb cery.

Komentarze

  1. Nie miałam przyjemności z tą marką, ale recenzja skłania mnie ku temu produktowi. Całkiem przyzwoity skład ma, martwi mnie jedynie ten ciężki słoiczek - często podróżuje wiec musiałabym miec jakis zamienił w podróży :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz przekładać potrzebną ilość kremu do tych małych, plastikowych słoiczków przeznaczonych typowo na podróż. Zawsze to lepsze wyjście niż noszenie tego typu słoiczków :)

      Usuń
  2. Ja od kolejnego roku chcę wprowadzić w życie plan używania tylko polskich marek :)
    Kosmetyk wydaje mi się być ciekawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny pomysł! Ja z uwagi na kiepską dostępność polskich kosmetyków w Niemczech muszę się zadowolić zakupami w Polsce raz na kilka/kilkanaście miesięcy. I tak zawsze przywożę ze sobą spore zapasy dobrych, polskich kosmetyków :D

      Usuń
  3. Wow, skład kremu jest naprawdę imponujący... Jednak myślę, że te pojedyncze wypryski mogą być spowodowane właśnie sporą ilością olejków.. I chyba jednak będę się bała testować to mazidło, bo dopiero co doprowadziłam moją buzię do normy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tej firmy używałam wody różanej, o kremie nie słyszałam. Wydaje się być naprawdę dobry, więc może niedługo po niego sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Obserwatorzy